Już nie pamiętam
Jego głosu
i Jej śmiech też mi jakoś blednie,
a przecież jeszcze tak niedaleko
tamtej jesieni
spacerowałyśmy razem
po parku
i nic nie miało się zmienić.
On znał każdy rodzaj jabłka
a litery tłumaczył w motylach.
Pamięć Jej poprawiania poduszek
też już coraz bardziej się zaciera;
Przez mgłę widzę błysk skońca,
gdy jechałam z Nim ledwo kawałek
od przydomowej kapliczki.
"Każdemu kiedyś ktoś bliski umiera".
Pamiętam obrazy wypalane na drewnie,
a potem różę rzuconą z garścią piachu
na ostatnią z desek.
I przeraźliwy chłód dłoni.
Odsuwany obraz na jego pogrzebie
i strugi deszczu
też zapamiętam
tak jak swoje na tamten moment
nazwisko na nagrobku
i opadłe liście
jak ja z sił.
Comments