Środkiem czerwca
Wracam do początków:
Bieli sukni, kropel szampana
I jeszcze dalej zapuszczam się
Za widnokrąg
I wiem, że obudzę się.
W objęciach jego z rana.
I znów będzie szedł dzień
Polną drogą,
Gdzie wokół traw
Już bieleją maki...
Lecz dla mnie czerwieni
Nabiorą usta jego
I kolejny dzień zamknę
Ust jego smakiem.
Comentarios